… Poszedłem do Świętego Oficjum i zapytałem dobrego Ojca: „A o Mszy, co mi ksiądz powie?”.
On rzekł: „No cóż, Msza… Chciałem właśnie o tym uprzedzić, by nie doznał ksiądz zbyt bolesnego uderzenia, kiedy
zostanie mu to zakomunikowane.
Być może do czasu, aż się wszystko skończy, zamkną księdza w jakimś klasztorze, by księdza wyleczyć. Ksiądz mówił o swoich pomysłach również innym duszom, konieczne jest zatem, by ksiądz przestał się z nimi dzielić. Po takim izolowaniu księdza przez kilka lat, może odzyska ksiądz wszystko i być może będzie ksiądz mógł podjąć życie Kapłana, bo w sumie jest ksiądz młody”.
Poczułem się jak rażony gromem.
On zorientował się, jak się czuję. Zapytałem go: „Proszę wybaczyć, zostałem oskarżony o przestępstwa; te przestępstwa, te okropności są mi zarzucane jako takie?”.
On: „Nie, przeciwnie, wszystkie zarzuty upadły. Biada tym, którzy by je uznali. Został ksiądz uznany za niewinnego: zostało potwierdzone, że ksiądz nie zrobił nic złego”.
A ja: „A zatem uważają mnie za wariata, skoro chcą mnie wyleczyć…?”.
On: „Nie, jeśli uważaliby księdza za wariata, to zamknęliby księdza w domu dla umysłowo chorych”.
Ja: „A zatem, proszę wybaczyć, sprawa jest prosta: nie jestem winien zarzutów; nie jestem niezrównoważony. Ksiądz
wyczuwa udrękę w mojej duszy, zatem, skoro stoję wobec Kościoła, ksiądz musi mnie oświecić.
Spowiednik mówi mi, że we mnie działał Pan. Czyż nie powiedział mi ksiądz, żebym tu w Rzymie zawierzył spowiedzi? Poradziłem się zatem, przed Bogiem, spowiednika; ksiądz mi powiedział, że on powie mi prawdę. Spowiednik więc rzekł: «W tym jest Bóg, bez wątpienia, ty trzymaj się oceny Kościoła». Zatem wy nie powinniście zostawiać mnie nawet na chwilę w niepewności, jeśli uważacie, że w moim życiu nie ma Boga! Ja nie chcę ani nieomylnego wyroku, ani uroczystej decyzji, wystarczy mi jedno słowo, nawet niewypowiedziane wprost. Proszę zatem, by teraz ksiądz mi odpowiedział: jest w tym Bóg czy nie?”.
On zakłopotał się i powiedział: „To zostanie księdzu oznajmione w swoim czasie. Teraz nie mogę nic księdzu powiedzieć. Nieszczęście jest w tym, że przełożeni odnieśli złe wrażenie już na początku…”.
Ja: „Ależ Ojcze, zarzuty nie obowiązują, upadły wszystkie!”. On: „Tak, upadły, to prawda, ale oni boją się ponownych nowinek w Kościele…”.
Odpowiedziałem: „Och, gdybym był pewien, że we mnie Boga nie było, to usunąłbym wam ten kłopot. Och, zrezygnowałbym z Kapłaństwa, biorąc pod uwagę, że nic więcej nie mogę zrobić i poszedłbym żyć w jakimś klasztorze jako świecki! Ale i to zostało mi zabronione, i powiedziano mi, że nie taka jest wola Boża…”.
On patrzył na mnie, rachując mój wielki ból.
Było prawdą, że Jezus chciał, by na mnie wyładowała się każda niesprawiedliwość! Wstałem, rozmowa była zakończona. Ucałowałem mu rękę. Pobłogosławił mnie i poszedłem stamtąd bardziej martwy niż żywy.
Znalazłem się w pustce, z najpiękniejszą nadzieją wyrwaną z serca, w bezdennym bólu.
Fragment z książki: ” Dolindo i Oficjum“
Dodaj komentarz