O wierze

Ufam Ci, mój Boże!

Czy to ważne, że wydaje się, jakby wszystko za wiodło? Zawodzą moje plany, nie Twoje, o Boże, a ja ufam Tobie, moja najsłodsza Miłości!

Świat żyje na zewnątrz nadprzyrodzoności, wręcz przeciw niej, mimo iż jest zanurzony w cnoty Odkupienia. Błądzi pośród niepewności wątpiących dusz, bardziej psychopatycznych niż świętych, bardziej zgadujących niż pełnych profetycznego światła, bardziej zdolnych do sugestii niż do czynienia cudów. Wśród tak wielkiego rozkładu modlę się i ufam, że Ty rozproszysz ciemności i sprawisz, że na nowo rozkwitną w Twoim Kościele te zachwycające dary, które podtrzymują wiarę i rozpalają miłość.

Jak dziecko, które śni o złotych zamkach, wróżkach, bankietach, zabawach, tak ja śnię i majaczę, prawie ośmielając się igrać z Twoją Wszechmocą. Zawierzam się Tobie i ufam. Jeśli mnie nie słuchasz, dziękuję Ci za to, lecz nie przestaję mieć nadziei, gdyż Kananejka, mając nadzieję, przemieniła Twoje odrzucenie w cud.

To prawda, Twoja mowa jest tajemnicza. Twój czas jest nie do zmierzenia na naszych zegarach, nasza mała wiara utrudnia urzeczywistnienie się wielu Twoich obietnic. Pewne słowa nadziei wymawiasz, by nas pocieszyć i nie wtrącić dusz w przerażenie i rozpacz z powodu krótkiej i chwilowej przyszłości, którą my uważamy za absolutną.

Chcielibyśmy, abyś Ty dostosował się do nas, gdy mówisz do nas, lecz który dorosły może całkowicie dostosować się do myśli dziecka? Fakty dowodzą, że Twoje Słowo jest zawsze prawdą, lecz ta prawda nie zawsze jest zgodna z naszymi myślami lub naszymi życzeniami. Nie może taka być, ponieważ Ty jesteś w górze i widzisz wszystko, a my jesteśmy na dole i mamy ograniczone horyzonty.

Marzę o wylewie strumieni łask Twojego Ducha, o apelu do ludów, który wstrząśnie nimi aż do szpiku kości, marzę o rozszerzeniu się Królestwa Eucharystycznego, o Mszy wieczornej, która ściągnie popołudniowych wędrowców przed boskiego Króla, marzę o rozkwicie duchowieństwa i zakonów, o szerzeniu się ożywiającego Słowa Boga we wszystkich językach na całej ziemi, widzę w marzeniach Słowo i obfitość na świecie dzięki Boskiemu błogosławieństwu, odbudowę fundamentów chrześcijańskich rodzin, nawrócenie heretyków i Żydów, muzułmanów i pogan, powszechny pokój Twojego Królestwa poprzez Kościół i w Kościele.

Marzę o życiu, o prawdziwym życiu, wzniesionym ponad rumowisko martwego życia świata, marzę o końcu nieczystego kina, teatrów, mód, złych mediów – prasy i radia – marzę o końcu królestwa szatana. Marzę i jestem pewien, że moje marzenie się zrealizuje… ponieważ ufam Tobie.

Takie jest moje biedne, grzeszne serce: odwieczny akt ufności Bogu. Otwórzcie je, a znajdziecie tam wypisane każdym pulsem mojego życia: „Jezu, ufam Tobie”! Ufam wśród burzliwych fal nieufności, które otaczają mnie z każdej strony, ufam wśród sztormów, wbrew wszelkiej nadziei.

To jest całe moje życie, to jest wewnętrzna mowa mojego umysłu, ponieważ on myśli, ufając, i w zaufaniu szuka światła Boga.

To jest cała moja aktywność, ponieważ nie działam przez mądrość, przez siłę czy przez roztropność, lecz działam, ufając i zawierzając Bogu. Nie mam planów, nie mam aspiracji, nie mam westchnień oprócz tych w pełnej ufności Bogu. Śmierć zabierze mnie w akcie ufności, ponieważ widząc moje grzechy i moje niewdzięczności, rzucę się w otchłań Jego miłosierdzia i będę miał
w Nim nadzieję.

(z Miłość, Dolindo, cierpienie, s. 334; 337–338)

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz