Bez kategorii

U spowiednika

Byłem w wielkiej udręce. Czułem ogołocenie ze wszystkiego, opuszczenie przez wszystkich, i cierpiałem. Pomimo agonii duszy próbowałem skoncentrować się na zaufaniu Bogu, na zawierzeniu Jego Woli.

Modliłem się do Jezusa, by oświecił mojego spowiednika, ponieważ to jest pewna droga, by poznać Jego wolę. Poszedłem do Ojca Agostino: spowiadałem się prawie godzinę, opowiedziałem mu całą rozmowę, a także pytania zadawane mi w poprzednich dniach. Wyłożyłem mu ponownie i bardziej szczegółowo to, czego Jezus chciał ode mnie, by być tego bardziej pewnym.

On mi tak odpowiedział: „Ja widzę palec Boży w tych faktach, które wszystkie są znakami dającymi do zrozumienia, że w tym jest Bóg. Ksiądz jednak nie powinien mówić o tym już nigdy więcej, przed jakimkolwiek trybunałem, w którego gestii nie leży ocena duchowa faktów i odpowiedniego uznania ich ponadnaturalności… Niech ksiądz nie stawia przeszkód dziełu Boga. Jeśli Pan pozwoli, by ksiądz Go usłyszał, to należy to przyjąć, podziękować i kochać Go, lecz nic o tym nie mówić tym, którzy nie są sędziami w tej sprawie. Ksiądz za dużo powiedział.

Jeśli dadzą księdzu oficjalny wyrok, odnoszący się do tych faktów, które – jak księdzu mówię – są tylko Boże, to ksiądz się temu podda. Lecz nie odrzuci ksiądz nic z tego, o co Jezus prosi: jedynie sam z siebie nic ksiądz nie zrobi”.

Te słowa spowiednika podniosły mnie trochę i sprawiły, że znów ukazała się nadzieja, iż nie cierpię na próżno, czy też gorzej – dla iluzji, co byłoby straszne.

Mimo wszystko czuję się martwy, czuję, że znajduję się w mroku śmierci!

 

Fragment książki “Ksiądz Dolindo i Święte Oficjum

 

 

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz