Powiedział mi: „Chciałbym wyrobić sobie pojęcie Boga”
- Przebywając w Rzymie, postanowiłem wybrać się do posła Podrecci, do którego, jak już wspomniałem, napisałem parę listów z Rossano, próbując go nawrócić […]. Poszedłem tam więc 20 stycznia 1911 o godz. 13.10. Mieszkał na via Boezio 8, przy Prati di San Pietro. Zapukałem do drzwi i otworzyła mi służąca, która na widok kapłana w tych progach zdziwiona odpowiedziała, że to chyba pomyłka. Lecz Podrecca, który był w pokoju obok, na dźwięk mojego imienia zawołał: „Zapraszam, niech ksiądz wejdzie”. Wszedłem do jego gabinetu, pełnego starożytnych przedmiotów i licznych kolekcji. Po kilku minutach dołączył do mnie z innego pokoju. Powiedziałem: „Panie pośle, przyszedłem, aby mieć zaszczyt poznać pana osobiście, skoro wcześniej zapragnąłem do pana napisać”. Odpowiedział: „Tak, pamiętam, że dostałem od księdza bardzo sympatyczne listy, które wywarły na mnie duże wrażenie”. Zaczęliśmy dyskutować. Z początku, chcąc uniknąć dyskusji, twierdził, że się spieszy, lecz potem mu się spodobało i zatrzymał mnie na ponad godzinę.
Spośród różnych rzeczy, które powiedzieliśmy, pamiętam następujące (potem zrobiłem sobie z tego notatki).
On: „Chciałbym wyrobić sobie pojęcie Boga; potrafię jedynie wyobrazić sobie pojęcie nieskończoności”.
Ja: „Panie pośle, Bóg jest nieskończonością”.
On: „Lecz również przestrzeń jest nieskończona, czyżby przestrzeń była… Bogiem?”.
Ja: „Nie, panie pośle! Bóg nie jest rozległą nieskończonością, lecz prostą. Proszę spojrzeć na kategorie istot: natknie się pan na istoty, które posiadają mniejsze potrzeby zewnętrzne i większą energię własną. I tak od kamienia, stanowiącego jedynie obszerną materię, przechodzi pan do zwierząt, które czują, człowieka, który rozumuje, Anioła, który pojmuje… Dotrze pan w ten sposób do Istoty będącej przyczyną samej siebie – do Boga. Przyczyna Jego bytu zawiera się w Jego naturze; Jego istotą jest istnienie, jest więc absolutny jak aksjomat. Bóg istniejący sam w sobie jest aksjomatem. Trzeba Go kochać, aby Go poznać; trzeba Go poznać bez umniejszania Jego idei naszymi ograniczonymi pojęciami. Boga nie poznaje się na drodze drobiazgowej analizy, jakby Jego nieskończona wielkość potrzebowała naszej biednej akceptacji. Boga się kocha, kochając Go poznaje, a poznając kocha”.
On: „Widok dziecka umierającego w kołysce, jęczącego z bólu gruźlika budzi mój sprzeciw – ten obraz każe mi wykluczyć istnienie Boga”.
Ja: „A jednak Bóg stworzył rzeczy oraz istoty przez wylanie dobroci, która to dobroć jest cudowna w swej tajemnicy. Jesteśmy powołani do doskonałości wyższej, niż sądzimy, a zatem nie możemy sprowadzać całego porządku Boskiej dobroci do ograniczonego i materialnego zakresu. Dziecko, które umiera, to coś najdelikatniejszego, to kwiat przedwcześnie rozkwitający w Niebie. Jęczący gruźlik to stworzenie, które wynagradza lub biegnie w zawodach, by z trudem, lecz w większej chwale zdobyć swój wieniec. Nawet w maszynie zachodzą tarcia: w harmonii urządzenia są przejawem, a często warunkiem działania – osobno będą jedynie zderzeniami…”.
Postawił mi wiele zarzutów w związku z egzystencją zwierząt
Było mu żal, że je zjadamy i że również one tyle cierpią. Odpowiedziałem mu, że zwierzęta, nie mając świadomości tego, co się dzieje w nich samych i na zewnątrz, nawet jeśli odczuwają ból, nie cierpią tak samo jak człowiek. Kiedy zaś ich ciała stają się pożywieniem człowieka, zostają w nim jakby uszlachetnione, przechodząc, można tak powiedzieć, do wyższego porządku natury – to również jest przejawem opatrznościowej harmonii stworzenia, w biologicznym, wegetatywnym sensie.
Człowiek to przeogromna moc
Człowiek to przeogromna moc. Aktywność jego duszy, jak dowodzą badania psychiczne, jest niezwykle silna. Nieład w człowieku najwyraźniej wpływa również na zwierzęta, które go odbierają i same mogą stać się zaburzone, niczym punkty zbiorcze odbijające zaburzoną aktywność człowieka. Być może zwierzęta zginęły w potopie razem z ludźmi również z tej przyczyny.
Istnieją bezkresne tajemnice
Nie należy zresztą wyniośle spoglądać na liczne tajemnice naszego życia i stworzenia. To prawda, że nic nie stoi nam na przeszkodzie ich zgłębiania, lecz – w pokorze umysłu i serca. Stojąc wobec majestatycznego widoku, nie sposób ogarnąć wszystkiego wzrokiem; lecz to właśnie czyni piękno pejzażu wzniosłym. Podobnie i z pejzażami życia – to, co jest tajemnicą, decyduje o wzniosłym charakterze ludzkiej egzystencji: należy więc zamilknąć i adorować to w pokornym uznaniu własnej małości.
Powiedziałem mu jeszcze wiele innych rzeczy, których już nie pamiętam. Pan poseł wzruszył się i poradził, abym napisał o tym książkę, oferując… natychmiastową publikację na jego koszt. Oczywiście odrzuciłem propozycję, a na pożegnanie życzyłem mu wiele światła i wiele… zmian w życiu. Faktycznie bardzo się poprawił, porzucając swą antyklerykalną kampanię i rezygnując z prowadzenia założonej przez siebie gazety – Osła, która była dla niego areną wielu bezbożnych i bluźnierczych walk. Obecnie nie żyje[1], zmarł nagle 30 kwietnia tego roku w Nowym Jorku. Czy Pan okazał mu swe miłosierdzie? Bardzo na to liczę i modlę się za niego.
———————–
[1] W 1923 roku.
Fragment pochodzi z Autobiografii o. Dolindo
https://bit.ly/3Cgi3LD
Dodaj komentarz