Rok 1989! Oto doczekaliśmy się czwartego wydania wybranych stron autobiografii ks. Dolindo Ruotolo. Książka ukazuje się w znacznie większej objętości oraz w kilku tomach, ponieważ zdecydowałyśmy o dołączeniu kolejnych fragmentów autobiograficznych, które z pewnością lepiej objaśnią tekst i wyraźniej ukażą postać ks. Dolindo.
Od 1972 do 1989 roku… Tyle lat szerzenia pism tego kapłana, który używał pióra do oddawania Panu chwały jako jej piewca!
W ciszy, w pokornej ciszy tak ukochanej przez ks. Dolindo, wydrukowano kolejne tomy jego pism, i nawet my nie wiemy, jak to się stało. Tak samo trudno nam uwierzyć, że ks. Dolindo był w stanie tyle napisać, prowadząc niezwykle aktywne życie, w całości poświęcone czynieniu dobra, wypełnione spotkaniami z tysiącami dusz. Gdzie tkwił sekret? Z pewnością w długich godzinach modlitwy, krótkim czasie snu, wielkiej pomocy Boga, który zmieniał jego pióro w narzędzie szybko odbijające nadprzyrodzone światło.
W miarę odkrywania i czytania jego rękopisów stanęłyśmy wobec tej zadziwiającej rzeczywistości: jedynie wielka pomoc Pana mogła nadać taką żywotność świętej myśli, taką różnorodność obrazom na każdej stronie, każdej innej i osobnej, lecz [będących] niczym kostki mozaiki o cudownych odcieniach na starannie zaplanowanym obrazie. Ks. Dolindo pisał od ręki, nawet w obecności innych ludzi, którzy czasem zadawali mu pytania i często przerywali pisanie. Jego córki duchowe mogą o tym zaświadczyć pod przysięgą.
Opowiadał i pisał o swoim cierpieniu, ponieważ tak nakazywało mu posłuszeństwo: Pan zechciał, aby to wielkie doświadczenie cierpienia było znane wszystkim. Cierpienie przyprawiające o zawrót głowy, które stało się dla ks. Dolindo „drabiną Jakuba” objawiającą mu Niebo, ukazało wszystkim, że trzymając się krzyża, trzeba kochać, kochać i jeszcze raz kochać Boskiego Rytownika. „Dłuto daje o sobie znać i sprawia ból, lecz trwając w pełnieniu Woli Bożej, pozwólmy, aby ręka Boskiego Mistrza tworzyła arcydzieło”. Tę myśl ks. Dolindo często powtarzał jako fundament duchowej formacji swoich dzieci.
O sobie mówił z wysiłkiem. „Wola Boża – powiadał – zmusza mnie do pisania o sobie, odkrywania moich łachmanów… Mówię o sobie, ale tylko po to, aby wykluczyć siebie ze wszystkiego, ponieważ jestem nicością, a ludzie wiedzą, że wszystko przypisuję Bogu, sam uważając się za takiego, jakim jestem: pozbawionego intelektu, serca, życia, ozdoby, jakiejkolwiek własności. Tak więc po mojej śmierci nie znajdzie się nikt, kto powie: «W nim było dobro». Nie! Tylko Ty, mój Boże, tylko Ty jesteś dobrem, a ja wierzę, że widać to było w moim życiu, zbudowanym z Twej wielkości i mojej nędzy…”.
To nowe wydanie ma na celu wyeksponowanie historycznego kontekstu każdej strony i dlatego wyjaśniono pochodzenie pism, przeważnie bez pomijania nazwisk osób będących ich adresatami. Z tych nowych stron oraz przypisów wyłania się jaśniejszy plan, jaki Pan powziął dla swojego stworzenia, które pozwoliło się wyniszczyć cierpieniem i Boską miłością, zawsze posłuszne Boskiej Woli, często sprzecznej z ludzkimi poglądami.
Ks. Dolindo z całego serca ukochał kapłaństwo i tam został uderzony; darzył Kościół synowską miłością i to od Kościoła doświadczył najdotkliwszych cierpień… Lecz był niczym „wonna roślina, która zgnieciona wydaje zapach”. Był jak „pole uprawne, które zdeptane i nawożone odpadami, wydaje kwiaty i owoce, zapach i pokarm”. Tak pisał ks. Dolindo do jednej ze swoich duchowych córek. Nierozumiany, zawsze okazywał posłuszeństwo temu, kto choćby w najmniejszym stopniu reprezentował dla niego autorytet Kościoła.
Obdarzony światłem interpretowania tekstów biblijnych, zobaczył swoje dzieło na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Płakał, ale się nie buntował, prosząc pokornie o wskazanie mu ewentualnych błędów, skoro przy decyzji widniała adnotacja donec corrigantur. Nie chodziło o błędy, lecz o metodę.
A on zamilkł i zamknął w sercu swój wielki ból. Umarł z tym żalem w duszy, lecz z wielką nadzieją, że pewnego dnia jego pisma zostaną przywrócone i pobłogosławione przez Kościół. Tak też się stało po Soborze Watykańskim II.
Ukończona kilka lat temu publikacja wszystkich niewydanych pism oraz przypisy i wprowadzenie ks. biskupa Vittorio M. Costantiniego, wybitnego znawcy Pisma Świętego, przyniosły błogosławieństwo Kościoła dla tych wspaniałych stron, okupionych wielkim cierpieniem. Dziś są rozchwytywane na całym świecie: od Francji, Belgii, Ameryki, po Szwecję, Jugosławię i wiele innych krajów Europy.
Niech błogosławieństwo Kościoła otworzy również tę autobiografię i spłynie na dusze niczym uśmiech zachęty, umacniając je w wytrwałym i mądrym przeżywaniu autentycznego Chrześcijaństwa, tak jak przeżywał je ks. Dolindo.
Neapol, 25 marca 1989 r.
Córki duchowe ks. Dolindo
Dodaj komentarz