Życiorys

Życiorys

Ks. Dolindo Ruotolo przychodzi na świat w piątek 6 października 1882 roku w Neapolu we Włoszech. Jest piątym dzieckiem Sylvii Valle i Rafaele Ruotolo. Od samego początku życie ks. Dolindo naznaczone było cierpieniem. Już w jedenastym miesiącu życia z powodu czerwonych plam na dłoniach przechodzi bolesną operację. Zaraz potem poddany zostaje kolejnemu zabiegowi, który polega na usunięciu guza z policzka razem z migdałkami. Ból w dłoniach nigdy jednak nie ustępuje, za co młody Dolindo jest niezmiernie wdzięczny, wierząc, że nosi w ten sposób na sobie znaki Męki Chrystusa. W jego sercu zaczyna rodzić się coraz głębsze nabożeństwo do Krzyża i konającego Jezusa.

Bolesne doświadczenia nie przysłaniają jednak wrażliwości małego Dolindo na piękno otaczającego go świata. Największy zachwyt wywołują w nim promienie słońca, wśród których uwielbia zanurzać swoją twarz i wyobrażać sobie, że to sam Bóg dotyka go swoimi dłońmi. Dolindo posiada niezwykły dar dostrzegania Bożych śladów w każdym aspekcie życia – zarówno tym radosnym, jak i bolesnym.

W tym samym przeciwstawnym kluczu można również odczytać relacje ks. Dolindo z jego rodzicami. O ile więź z matką i małym Dolindo była niezwykle silna i intymna, o tyle z ojcem więź ta była oparta wyłącznie na surowym posłuszeństwie i strachu. Od Silvii Valle przejmuje mały Dolindo zamiłowanie do osobistej modlitwy i miłość do Eucharystii. Od niej też uczy się postawy cichej i oddanej służby, bardzo chętnie spędzając z nią czas przy codziennych pracach domowych.

Zupełnie inne podejście do rodzicielstwa prezentuje ojciec ks. Dolindo. Rafaele Ruotolo jest niezwykle surowy i okrutny dla swoich dzieci. Ks. Dolindo zwierzy się później w swojej autobiografii, że na sam widok ojca, wracającego do domu, całe rodzeństwo uciekało przed nim i chowało się za domowymi szafkami. Rafaele nie stroni również od fizycznej przemocy. Często bez poważniejszego powodu policzkuje małego Dolindo i bije go łodygami kopru po i tak już obolałych dłoniach. Wszystko to odbija się na osobowości ks. Ruotolo i przyczynia się do jego późniejszych trudności z nauką. Nigdy jednak nie ma pretensji ani żalu do swojego ojca, że wychowywał go w tak brutalny sposób. W głębi serca zawsze wierzył, że ojciec chciał dla niego i reszty rodzeństwa, jak najlepiej, a cierpienie, którego doświadczył, jeszcze bardziej uwrażliwiło go na bolesną mękę Jezusa.

Niezwykle przykrym doświadczeniem dla ks. Dolindo i reszty jego rodziny był rozwód rodziców. Silvia Valle po dwudziestu trzech latach upokorzeń postanawia zakończyć związek, który Rafaele dodatkowo zhańbił romansem z pokojówką. Za poradą osobistego spowiednika, posyła Dolindo i jego brata, Elio, do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy w Neapolu z nadzieją, że synowie otrzymają gruntowne wykształcenie i w przyszłości podążą drogą kapłańskiego powołania. Niewątpliwie był to przełomowy moment w życiu młodego Ruotolo, który wspominał, że dopiero w tym miejscu przez dwanaście lat mógł uczyć się kochać Boga ponad wszystko. Choć i ten czas formacji nie był pozbawiony trudnych doświadczeń i zmartwień, związanych zarówno z nauką, jak i rówieśnikami, którzy otwarcie zazdrościli mu ducha pobożności i samodyscypliny. 1 czerwca 1901 roku młody seminarzysta składa śluby wieczyste w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy św. Wincentego à Paulo, a 25 czerwca odprawia swoją mszę prymicyjną.

Pierwsze lata kapłaństwa są dla ks. Dolindo dość spokojne. Otrzymuje wówczas funkcję wykładowcy śpiewu gregoriańskiego oraz opiekuna kleryków w Szkole Apostolskiej. Sytuacja zaczyna się drastycznie zmieniać, kiedy to w sierpniu 1907 roku na jego drodze pojawia się rzekoma wizjonerka, Serafina Gentile. Choć ks. Dolindo zachowuje dystans wobec wątpliwej wartości objawień Serafiny, to nie ma wątpliwości co do jej autentycznej otwartości na Bożego Ducha. Rok później ks. Ruotolo zostaje wezwany do Rzymu, aby wyjaśnić sprawę związaną z sycylijską mistyczką. Po czterech trudnych miesiącach wraca do Neapolu, lecz w wyniku decyzji przełożonych, bez określenia konkretnej winy, zostaje wydalony ze zgromadzenia i 11 maja 1908 roku udaje się do rodzinnego domu.

Od tego czasu w życiu ks. Dolindo zaczynają ujawniać się nadprzyrodzone zdolności rozeznawania duchów oraz bilokacje. Dochodzi również do pierwszych spotkań z aniołami, podczas których dowiaduje się, że Bóg wybrał go do szczególnej misji. 25 marca 1909 roku ks. Ruotolo objawia się Jezus i dyktuje mu napominający i karcący list skierowany do zwierzchników Kościoła. List ten trafia do Piusa X, który w odpowiedzi prosi ks. Dolindo o wyjaśnienie genezy tej tajemniczej wiadomości. W związku z tym neapolitańczyk nawiązuje stałą korespondencję ze Świętym Oficjum i prosi przy okazji o wyjaśnienie jego kapłańskiej sytuacji. W końcu z rąk arcybiskupa Mazzella ks. Ruotolo otrzymuje pismo znoszące zakaz sprawowania liturgii. 9 sierpnia 1910 odprawia pierwszą od ponad dwóch lat mszę św.

O ks. Dolindo znowu robi się głośno, kiedy arcybiskup Mazzella dowiaduje się o jego doświadczeniach mistycznych i wewnętrznych lokucjach. Jednakże po zapoznaniu się z zapiskami ks. Ruotolo przekonuje się co do prawdziwości jego objawień. Sprawa dociera wkrótce do Piusa X. Do osobistego spotkania z papieżem jednak nie dochodzi. Jednak w obszernym liście ks. Dolindo dokładnie wyjaśnia charakter swoich mistycznych doświadczeń i zapewnia o bezwzględnym posłuszeństwie wobec Stolicy Apostolskiej. Niestety hierarchia kościelna zaczyna doszukiwać się w działalności ks. Dolindo wręcz demonicznych motywacji, mimo że nie wskazuje na to ani zachowanie samego kapłana, ani tym bardziej owoce, jakie przynosi jego pokorna praca. 15 marca 1911 roku Święte Oficjum wydaje dokument zawieszający ks. Ruotolo w sprawowaniu sakramentów. W tym samym czasie kapłan zostaje zmuszony do opuszczenia Rossano i zamieszkania w San Martino al Macao, więzieniu dla przesłuchiwanych księży. 31 stycznia 1912 roku, dzięki wstawiennictwu brata, Elio Ruotolo, ks. Dolindo zostaje zwolniony i wraca do Neapolu.

Za sprawą ówczesnego arcybiskupa Neapolu, Giuseppe Prisco, Święte Oficjum zezwala na częściową posługę kapłańską ks. Ruotolo. Mimo że w dalszym ciągu nie może on sprawować mszy św. ani słuchać spowiedzi, to angażuje się w pełni w głoszenie Słowa Bożego. Wpada wówczas na pomysł tak zwanego apostolatu parasola. Polegać on będzie na użyczaniu zmokniętym przechodniom parasola i nawiązywaniu z nimi życzliwej rozmowy. Ks. Dolindo ewangelizuje nie tylko w kościołach, ale udaje się również do ludzi z marginesu. Wymyśla także kolejną jeszcze bardziej osobistą formę ewangelizacji. Postanawia ofiarowywać wiernym małe obrazki z konkretnymi wskazówkami lub napomnieniami. W ten sposób pod wpływem natchnienia Bożego zrodziły się znane dziś słynne immaginette, czyli słowa Jezusa do duszy.

Od roku 1917 z inicjatywy ks. Ruotolo powstają dwie grupy dusz. Pierwszą stanowili apostołowie, czyli ludzie bardziej z nim zżyci, drugą zaś uczniowie, będący jedynie słuchaczami. W tym czasie do pierwszego grona dołącza Elena Montella, która całkowicie poświęca się dziełu apostolatu i a w przyszłości będzie główną propagatorką Modlitwy zawierzenia „Jezus, Ty się tym zajmij”. 27 listopada 1917 ks. Dolindo otrzymuje przesłanie od Ducha Świętego, że jego misja winna koncentrować się przede wszystkim na tajemnicy Eucharystii i kapłańskim rodzicielstwie. Jednakże najbardziej przełomowym posunięciem w działalności ks. Ruotolo będzie dowartościowanie roli kobiet w Kościele, na co później zwróci uwagę Sobór Watykański II.

Niestety, ks. Dolindo znów staje się celem niesprawiedliwych oskarżeń. Jego zaufany kierownik duchowy, o. Fabozzi, łamie tajemnicę spowiedzi i zaczyna publicznie rozgłaszać wiadomości o mistycznych doświadczeniach swojego penitenta. Natomiast o. Domenico Fenocchio, początkowo zachwycony ideą dziewiczego kapłaństwa kobiet, kiedy tylko zostaje poinformowany o dawnych powiązaniach ks. Ruotolo z Serafiną Gentile, od razu podejmuje działania, aby nowatorskim pomysłom mistyka z Neapolu przyjrzało się Święte Oficjum. Za sprawą dwóch córek duchowych, Irmy i Lii Corsaro, do rąk o. Fenocchio trafiają wówczas rzekome dowody przeciwko ks. Dolindo, które augustianin 15 września 1918 roku osobiście wręcza papieżowi. W konsekwencji ks. Ruotolo otrzymuje dwuletni zakaz głoszenia homilii. Dwa miesiące później neapolitańczyk wstępuje do trzeciego zakonu franciszkańskiego oraz składa akt całkowitego oddania się Jezusowi.

Ks. Dolindo w wieku 39 lat znowu zostaje wezwany do Rzymu, gdzie przez niemal trzy godziny wysłuchuje samych oskarżeń. Na kolejnym przesłuchaniu rozpatrywane są wszystkie zapiski z wewnętrznych lokucji neapolitańczyka. Wtedy też nie tylko zakazano ks. Ruotolo odprawiania mszy św., ale również przyjmowania Komunii. Do samego wyjaśnienia sprawy, która zakończyła się dopiero pod koniec 1921 roku, ks. Dolindo doświadczał wielkiego duchowego cierpienia, a nawet był kuszony przez demona do zbuntowania się przeciwko Kościołowi. Jedyne wytchnienie znajduje w adoracji Najświętszego Sakramentu i przy pisaniu listów do swych duchowych córek oraz rodziny. W końcu 18 października 1921 roku ks. Ruotolo zostaje oczyszczony ze wszystkich stawianych mu zarzutów, lecz w dalszym ciągu nie może sprawować Eucharystii ani słuchać spowiedzi.

Atmosfera wokół ks. Dolindo zaczyna się powoli zmieniać dopiero podczas pontyfikatu Piusa XI, a zwłaszcza w latach 30., kiedy to pod wpływem nacisków kardynała Ascalesiego, arcybiskupa Neapolu, Święte Oficjum postanawia ponownie rozpatrzyć sytuację ks. Dolindo, wysyłając kapłana na badania psychiatryczne. Wypytywany o powody zawieszenia, nowatorski styl pisania komentarzy do Pisma św., a także o doświadczenia mistyczne ks. Ruotolo, zachowując spokój ducha i głęboką pokorę, zapewnia, że dane mu objawienia nie są do jego własnego rozporządzania, ale podlegają wyłącznie rozeznaniu Kościoła. Sam czerpie wyłącznie sakramentalnego bogactwa Kościoła oraz osobistej modlitwy i poddaje się autorytetowi Rzymu. Zgodnie z opinią psychiatry przypadek ks. Dolindo nie świadczy o żadnym szaleństwie, lecz jest przejawem Bożej Opatrzności, która poprzez osobiste cierpienie posługuje się nim dla większego dobra. 17 lipca 1937 roku z rąk kardynała Ascalesiego ks. Ruotolo otrzymuje list, w którym w pełni go rehabilituje. Dzień później – po szesnastu latach i sześciu miesiącach zawieszenia – odprawia swoją pierwszą mszę.

Nie jest to jednak koniec cierpień ks. Dolindo. ostatnie dziesięć lat przed śmiercią staje się jego osobistą kalwarią. Doznaje paraliżu lewej strony ciała, lecz nie traci siły woli i nadal z pełnym zaangażowaniem wypełnia swoje duszpasterskie obowiązki. W międzyczasie umiera jego ukochany brat, Elio, oraz siostry Bianca i Cristina. 13 listopada 1970 roku, coraz słabszy i schorowany, po raz pierwszy odprawia mszę św. na siedząco. Sześć dni później, 19 listopada o godzinie 17.13, z uśmiechem na twarzy oddaje się na wieczność Temu, Komu ufał przez całe swoje ziemskie życie, wypełniając tym samym napisany przez siebie duchowy testament: „Odchodzę z ziemi z duszą pełną miłości do Boga i ludzi. Nigdy nie żywiłem żalu, niechęci do tych, którzy wyrządzili mi krzywdę. Nie potrzebowałem nawet im przebaczać, gdyż zawsze twierdziłem, że to ja potrzebuję ich wybaczenia: kochałem tych, którzy stanęli na mojej drodze […] Tylko Bóg! Powiem moją śmiercią «Ufam Tobie», powiem, zamieniając się w proch z nadzieją na ostateczne zmartwychwstanie… Żegnaj na zawsze życie ziemskie… Żegnaj! […] Ufajcie Bogu, zawsze! Niech będzie chwała Tobie, o mój Boże, tylko Tobie w mojej nicości!… Kiedy moja trumna będzie pobłogosławiona, uśmiechnij się do mnie raz jeszcze, Jezu, ze swego tabernakulum, przytul mnie w swoim miłosierdziu, zamróź mnie raz jeszcze w swojej miłości, powiedz mi, o Jezu, «Ja Jestem Zmartwychwstanie i Życie!». I spraw, by każda komórka mojego ciała, która rozproszy się w ziemi, śpiewała moją marność i Twoją chwałę!” (cytat za: J. Bątkiewicz-Brożek, Jezu, Ty się tym zajmij! o. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2017, s. 421).

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz

Może Cię również zainteresować