Anegdoty

Moje nerwy zawsze dobrze mi służyły

Jestem nerwowy z charakteru; to dziedziczne. W domu wszyscy jesteśmy nerwowi. Potrafię jednak prawie zawsze zachować spokój, z wyjątkiem niezamierzonych czy instynktownych odruchów, przez które głęboko uniżam się przed Bogiem. Moje nerwy dość dobrze mi służyły, a nawet okazywały się przydatne, gdy dla chwały Bożej trzeba było pokonać zło. Zazwyczaj jednak jestem zawsze spokojny, łatwo mnie pomylić z flegmatykiem. Wyznam, że musiałem długo walczyć z moim charakterem. Tym, co doprowadza mnie do… białej gorączki, jest obrażanie Boga, kłamstwo, brak lojalności, niesprawiedliwość, uciskanie innych, nadużywanie siły i władzy.

Bardzo żałuję, że w przeszłości parę razy posunąłem się aż do rękoczynów… niech Bóg mi wybaczy! Gdy mój system nerwowy jest pobudzony, zazwyczaj staram się milczeć, lecz jeśli to konieczne dla chwały Bożej posługuję się nim by zademonstrować siłę i energię. Moja natura czuje wielki opór wobec prześladowania, a Pan zechciał, abym dla Jego miłości był nieustannie prześladowany.

Jak już wcześniej wspominałem, jestem twardego serca, lecz czasem boleść bliźniego wzrusza mnie do łez na widok cierpiącego w nim Jezusa. Nikt w dzieciństwie nie nauczył mnie okazywania dobroci ubogim, więc rzadko ją praktykowałem.

Pewnego razu miałem przy sobie około półtora lira, którego w całości oddałem ubogiemu. Miałem wtedy około siedmiu lat. Z natury jestem raczej skąpcem i dusigroszem, lecz Jezus pozwolił mi zawsze dawać otwartą dłonią, choć bez przesady. Dawałem hojnie, gdy czułem, że jestem narzędziem Bożej opatrzności, lub chciałem wzbudzić w czyimś sercu akt wdzięczności dla samego Jezusa. Dlatego zawsze dawałem i daję w imię Jezusa Sakramentalnego. Nie lubię i unikam wszelkiej przesady, nawet w dobrym. We wszystkim cenię umiarkowanie i złoty środek.

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz