Anegdoty

Pobyt z Cantelmo w Rzymie

Wydawało się, że Jezus kazał mi opowiedzieć biskupowi Mazzelli o Dziele Boga przez przypadek. Prawdę powiedziawszy, sądziłem, że postąpiłem nieroztropnie. Tymczasem był to cudowny element planu Bożego. Jezus tak wszystko układał swym Boskim kunsztem, aby na glebę Kościoła padły ziarna Jego miłosierdzia.

Cantelmo już 28 grudnia poprosił o specjalną audiencję u Ojca Świętego Piusa X. Obiecał mu ją ks. Bisleti, ówczesny majordomus. 7 stycznia po powrocie do hotelu Paradiso w którym się zatrzymał, niedaleko Sant’Andrea della Valle, zastał zaproszenie na audiencję na następny dzień o 11.00.

Podczas rozmowy z papieżem Piusem X Cantelmo opowiada mu o ks. Dolindo i o dwóch tysiącach dwustu stronach tekstu napisanych z natchnienia Jezusa. Otrzymawszy dla ks. Dolindo pozwolenie na audiencję, wysyła do niego następujący telegram: „Po spotkaniu z Ojcem Świętym. Oczekuje cię. Przygotuj się na wyjazd. List w drodze”.

Wyjechałem z Rossano 10 stycznia w nocy, jedenastego zatrzymałem się w Neapolu, a nocą dwunastego ruszyłem do Rzymu, docierając tam rankiem trzynastego. Zamieszkałem w hotelu Paradiso, w tym samym pokoju, który zajmował Cantelmo. Poszliśmy od razu do ks. Bisleti z prośbą o audiencję i mieliśmy nadzieję, że wkrótce ją uzyskamy. Po ludzku tak to miało wyglądać. Lecz Jezus miał inne cele i powtarzał nam: „Pozwólcie się prowadzić wydarzeniom, które w tym okresie należą do Mnie… Zanieście pisma potajemnie [do Papieża] i nie myślcie o niczym, Ja zajmę się resztą”. To były prorocze słowa, których nie rozumieliśmy. Jezus zapowiadał, że na razie jedynie zaniesiemy potajemnie pisma, co nastąpiło prawie półtora miesiąca później […]. Mój pobyt w Rzymie, raczej długi, gdyż przebywałem tam do 20 marca 1911 roku, stanowił w całości wewnętrzne i zewnętrzne ofiarowanie.

Nasz rzymski dzień

W Rzymie wiedliśmy życie w opłakanych warunkach. Mieszkaliśmy razem w hotelu Paradiso, w zimnym pokoju… Przez wielogodzinne pisanie nabawiłem się infekcji ręki i musiałem ją zabandażować. Na obiad próbowaliśmy sobie coś zorganizować […]. Nawet w najbardziej tragicznych momentach, nawet na skraju wyczerpania, potrafiliśmy zachować dobry humor i żartować. Cantelmo miał większe poczucie humoru ode mnie […]. Dla zilustrowania tej świętej wesołości przytoczę… „menu”, które Cantelmo wysłał do Volpe, żartując z naszego ubóstwa […]. Trudno opisać, jak wielką wewnętrzną pociechę stanowi święte ubóstwo, i jak na wskroś szczęśliwa czuje się pozbawiona wszystkiego dusza. Naturalną konsekwencją ubóstwa jest pokora, a serce odpoczywa w pokoju.

Oto… „menu” Cantelmo:

GRAN RESTAURANT DE LA SFASULATION[1]

RZYM

 

25 lutego 1911 – specjalność dnia:

– Przystawka z pocieszenia w Jezusie

– Omlet z litanii i aktów strzelistych

– Rosół z deszczyku – 0,05  L; dla dwojga – 0,10 L

– Smażona polenta ze świętego entuzjazmu – 0,10  L

– Dorsz z Bałtyku (alias Bacalaus), smażony z miąższem z dyni0,30 L

– Chleb z Królewskiej Piekarni Wojskowej, mniej lub bardziej pełnoziarnisty0,15 L

– Wino, nie za stare nie za młode, od Przypadku, otrzymane w prezencie

– Deser z obfitości Boskiej słodyczy w sercu, z powodu triumfu Mistrza

– Szampan… wesołości i upojenia miłością do Jezusa triumfującego.


[1]                  Sfasulation to termin neapolitański stylizowany na francuski. W Neapolu sfasulazione oznacza najwyższy stopień ubóstwa; pochodzi być może od sfasùlo („bez fasoli”), czyli mowa tutaj o ubóstwie kogoś, kogo nie stać nawet na fasolę.


 

Nota Bene: Rachunek został zapłacony przez Bank Opatrzności.

Cantelmo czyni aluzję do triumfu Mistrza, ponieważ – o czym jeszcze opowiem –  dwudziestego piątego, zgodnie z poleceniem, przekazaliśmy Papieżowi pisma Jezusa.

 

Fragment z Autobiografii o. Dolindo

https://bit.ly/3Cgi3LD

Autobiografia Dolindo

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz