Aktualności O wierze

Dolindo Ruotolo, wróg numer jeden demona

Należy oczywiście pamiętać, że to Bóg, a szczególnie Druga Osoba Trójcy Świętej jest wrogiem numer jeden dla Lucyfera. Jednak mając na uwadze porażkę, jaką poniósł Zły w dniu zmartwychwstania Zbawiciela, zapewne towarzyszy mu świadomość niemożności pokonania Go. Jego porażka, jak i demoniczne non serviam – „nie będę służył”, wypowiedziane wobec Stwórcy, rozciągają
się na całą wieczność. Ścieżka buntu, na jaką w swej pysze wszedł, wiodła od Boga ku Piekłu, które jest stanem wiecznej samotności. Jest zaprzeczeniem słów dolindowego aktu zawierzenia. O ile akt całkowitego zaufania Chrystusowi ma otwierać nas na łaskę Bożą i ostatecznie doprowadzić nas do Nieba, o tyle akt buntu
a zatem zdania się na tylko własne siły oddala nas od szczęścia wiecznego. Lucyfer jako ten, który „niesie światło”, odrzucając Boga, zaprzeczył swej anielskiej naturze. I choć zbuntowany, mający w nienawiści swego Stwórcę, nadal w jest tym, którego natura zrealizować się może tylko w „niesieniu światła”. Smutna historia owego jednego z najpotężniejszych aniołów jest dowodem na to, że poza Bogiem pozostajemy zawsze wygnańcami. Bez Chrystusa nie potrafimy w pełni zrozumieć ani siebie, ani sensu i celu naszej egzystencji. Zostaliśmy stworzeni KU BOGU. Zatem zaprzeczanie Mu zawsze uderza w pragnienia wkomponowane w serca każdego człowieka:

Miłości, Prawdy i Szczęścia. Dlatego szatan do ostatnich chwil naszego ziemskiego życia będzie walczył o zatracenie naszych dusz w egoizmie „antyzawierzenia” Bogu. Sam bowiem nie ma nic do stracenia, bo wszystko już stracił. Jak przekonuje s. Maria z Agredy: 

Niewdzięczni aniołowie stali się przez swoje grzechy niegodni wiecznego oglądania Boga; pamięć ich została wymazana z Jego ducha, w którym na mocy udzielonych im darów była zapisana. Stracili oni prawo do miejsc, które – gdyby okazali się posłuszni – były przeznaczone dla nich; prawo to przeszło na ludzi, którym przekazane zostały teraz te miejsca. Wszelki ślad po upadłych aniołach został zupełnie zatarty i nic już po nich w niebie nie pozostało. O nieszczęśliwa złości, która zasłużyłaś na taką straszną karę. 

Pycha i nieposłuszeństwo to najbardziej niszczycielska broń diabła, bowiem wymierzona w samo Serce Boga. Fala ognia wiedzie zaś przez nasze serca. Dlatego szatan tak bardzo bał się i nadal się lęka upowszechnienia się aktu zawierzenia, który od Chrystusa usłyszał ks. Dolindo. Dlatego ten pokorny kapłan był tak potwornie atakowany przez siły piekielne, które nie cofnęły się nawet przed użyciem wobec niego słabości ludzi Kościoła. Wagą aktu zaufania i ciągłego ufania Bogu przez Syna Bożego w mocy Ducha Świętego jest nasze życie wieczne. W tymże streszczają się cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość. Posiadanie w sercu miejsca na zawierzenie Ojcu Niebieskiemu przekłada się na miejsce w Niebie wieczne szczęście w blasku Miłości. Nasza pamięć o Nim wyrażająca się w pójściu za wiarą i dania jej posłuchu, to pamięć o tym, że Syn Boży przygotował dla każdego z nas wyjątkowe miejsce w Królestwie Bożym. Szatan zaś będzie robił wszystko, abyśmy zapomnieli o Bogu i przypominali sobie tylko o własnych planach na teraz i jutro. Poza aktem zawierzenia, który wprowadza nas w jedność z Trójcą Świętą, jest piekło samotności.

Duchowa droga pokajania i uwielbienia Stwórcy realizowana z pragnieniem serca, aby „On się wszystkim zajął”, czyni z nas podobnie, jak uczyniła z ks. Dolindo wrogów numer jeden Złego. To on jako ojciec kłamstwa będzie chciał nas przekonywać, że zaufanie Bogu to wyraz naiwności. Będzie nas zamykał na naszych samotnych wyspach własnego „widzi mi się”, powodując
w naszych sercach mnóstwo zniszczeń. On bowiem jest sprawcą wszelkiego zła i cierpienia. Zło bowiem w znaczeniu metafizycznym jako brak dobra, w świecie duchowym oznacza „piekło bez BOGA”
.

Mistyk z Neapolu im wierniejszy był Chrystusowi na drodze całkowitego posłuszeństwa Kościołowi, tym intensywniej doświadczał wściekłości diabła, który jako „ten, który dzieli”, chciał spowodować w nim rozłam najpierw między jego sercem a umysłem, potem między wiarą a zaufaniem, a na końcu odciąć go od Mistycznego Ciała Chrystusa, poza którym nie ma zbawienia. W liście pisanym w Rzymie 16 października 1921 roku wyznał:

Demon na mnie napada z najgwałtowniejszymi pokusami i to jest moje największe cierpienie. To są pokusy wszelkiego rodzaju z wyjątkiem tych nieczystych, których dzięki Bogu, nie mam. Wczoraj walka była naprawdę bardzo ostra; czułem, że się poddaję!

Uznanie, że sytuacja wygląda właśnie tak w mojej duszy panuje całkowity mrok jestem opuszczony, nie mam pomocy, zostałem porzucony przez wszystkich, a moja rodzina ma kłopoty rani mnie boleśnie i ściska mi serce. Och, młynek moich myśli, o, co się dzieje!

Powyższe dramatyczne świadectwo ks. Dolindo uświadamia nam, że akt absolutnego zaufania nie ma w sobie nic w magicznego działania. To, że Chrystus zajmuje się wszystkim, co Mu zawierzamy, nie pozbawia nas słabości. Nie czyni z nas super bohaterów, ale Zbawcy oddaje to, co Mu się należy: chwałę za to, że On jest Panem i Królem Wszechświata. Także mikroświatów naszych serc. A może i przede wszystkim, gdyż w nich zapadają decyzje, oparte na wolnych wyborach, czy chcemy całą wieczność spędzić z Bogiem w Niebie, czy poza Bogiem w Piekle lochach samotności i ciemności, które nie mają końca. Wejście na szlak zawierzenia Chrystusowi to jawne wypowiedzenie wojny temu, który jest zajadłym nieprzyjacielem zarówno Boga, jak i człowieka. Nienawidzi Ciebie i mnie z tą samą intensywnością, jak ks. Dolindo, gdyż wszyscy jesteśmy uczynieni na Boży obraz i Boże podobieństwo. Ten Boski rys w naszych sercach odzyskuje swój blask, kiedy zostaje ogrzany mocą Ducha Świętego. Tego Ducha, który będąc u początków zarówno stworzenia (hebrajskie ruah to „duch ożywiciel”), jak i powstania Kościoła, wieje kędy chce. Dlatego, aby wiernie kroczyć po drogach zbawienia trzeba, jak ks. Ruotolo bezwarunkowo Mu zaufać. Diabeł zna się na zadawaniu śmiertelnych ran dusz na zabijaniu w niej życia wiecznego. Dlatego, podobnie jak neapolitańskiego mistyka, będzie chciał nas odciąć od Słowa Bożego i sakramentów św. Duch Święty zaś będzie nas wspierał Swoimi darami, abyśmy potrafili rozeznać, z jakiego ducha otrzymujemy natchnienia serca. Szczególnie niezbędny jest dar, o którym być może już nieco zapomnieliśmy: bojaźń Boża. Ks. Dolindo tak go charakteryzuje:

Bojaźń Boża, dar Ducha Świętego, definiuje się następująco: dar, który skłania wolę do synowskiego poszanowania Boga, oddala nas od grzechu, gdyż ten sprawia Mu przykrość, głęboko uniża nas przed Nim i każe pokładać nadzieję w Jego potężnej pomocy. Ten dar udoskonala równocześnie cnotę nadziei i umiarkowania. Udoskonala cnotę nadziei przez fakt, że obawiamy się sprawić przykrość Bogu i być od Niego oddzielonymi; bojaźń w tym przypadku każe nam bardziej intensywnie pragnąć złączenia
się z Bogiem w Raju, ponieważ ten, kto obawia się sprawić przykrość kochanej osobie, czuje naturalne pragnienie bliskiego obcowania z nią w zażyłej przyjaźni, a jeśli znajduje się od niej z daleka, ponieważ chwilowo mieszka w innym domu, ma nadzieję, że pojedzie ją odwiedzić i z nią zamieszkać
.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Fragment z książki “Nadzieja w czasach beznadziei. Lekcje ufności”

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz