Ola przyszła na świat w dwudziestym siódmym tygodniu życia (26 kwietnia 2017 r.), ważąc jedynie 830 gramów. U Joasi, jej mamy, zdiagnozowano Zespół HELLP (który ostatecznie wykluczono) i bardzo wysokie ciśnienie. Dalsza ciąża zagrażała życiu zarówno jej, jak i dziecka.
„Ola trafiła do inkubatora, w którym spędziła dwa miesiące. Jej malutkie ciałko spowijały liczne kable od urządzeń, które monitorowały jej stan. Tuż po narodzinach był on stabilny, ale w szpitalu nastawiono nas, że «wszystko może się zdarzyć» i żebyśmy «zawsze mieli z tyłu głowy, że to jest krańcowy wcześniak». Lekarki, które zajmowały się Olą w Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka przy pl. Starynkiewicza w Warszawie, podkreślały, że gdyby zadzwoniły, nawet w nocy, to musimy szybko przyjeżdżać, jeśli chcemy zdążyć się z nią pożegnać. Taki telefon miał miejsce, gdy byłem w pracy. Zwolniłem się z niej i wraz z żoną szybko zjawiliśmy się w szpitalu. Ola była reanimowana. W ciągu tego czasu córka miała między innymi mały wylew w mózgu, wstrząs septyczny, retinopatię, miała także odbarczany płyn z osierdzia, przetaczaną krew, kilka razy zapalenie płuc, przeszła też śmierć kliniczną. Jej organizm był tak zatruty, że wynik CRP wyniósł u niej 312 przy normie 5! To był pierwszy przypadek w tym szpitalu, że takie dziecko nie umarło. Zwykle zgony były już przy CRP 100-150. Ola jednak żyła, a lekarze dziwili się, że jest aż tak silna.
Ola jednak żyła, a lekarze dziwili się, że jest aż tak silna.
W dniu narodzin Oleńki zawierzyliśmy ją Matce Bożej, prosząc, by uzdrowiła nasze dziecko. Wspólnie odmawialiśmy w tej intencji Nowennę Pompejańską oraz modliliśmy się modlitwą «Jezu, Ty się tym zajmij», którą Chrystus podyktował Ojcu Dolindo Rutolo.
Powiadomiłem także na swoim profilu na Facebooku rodzinę i znajomych o stanie córki, prosząc o wsparcie modlitewne. Za Olę modlono się zarówno w Polsce, między innymi w Łagiewnikach, na Jasnej Górze i w Radiu Maryja, jak i za granicą od Nazaretu w Ziemi Świętej począwszy, przez Guadalupe w Meksyku, na Fatimie w Portugalii skończywszy. Stan Oli wciąż wahał się i dlatego poprosiliśmy księdza z pobliskiej parafii o jej chrzest w szpitalu.
Oleńka przeżyła. Gdy wyszła ze szpitala, tylko kilka razy miała bezdech i przeszła operację laserową jednego oczka. Dziś waży 5 kg i bardzo szybko się rozwija, jak gdyby nie była wcześniakiem. Ponieważ stwierdzono u niej dysplazję oskrzelowo-płucną, a w domu ma jeszcze trójkę rodzeństwa, narażona jest szybsze łapanie wirusów. 30 stycznia 2018 trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka z podejrzeniem zapalenia płuc. Zdiagnozowano u niej wirus RSV, wyjątkowo groźny dla wcześniaków. Ola miała duszności, wysoką gorączkę, która nie spadała, i już drugiego dnia lekarze chcieli dać ją na OIOM. Matka Boża i tym razem nie opuściła Oli. Choroba szybko ustąpiła. «To ten wcześniak, który tak wiele przeszedł i nie miał żadnej rehabilitacji? Niesamowite – usłyszeliśmy w szpitalu – Księżniczko, zjadłaś cały obiadek po takiej ciężkiej infekcji?» – dziwił się profesor z CZD. Odpowiedzią był wyjątkowo radosny uśmiech Oleńki”.
~ Piotr Czartoryski-Sziler
Dodaj komentarz