Aktualności

Subtelna wrażliwość Maryi i jej duchowa troska

Tu należy wspomnieć o pewnej subtelności psychologicznej u Maryi, która lepiej pozwoli nam zrozumieć jej bolesne fiat. Kiedy Anioł przybył do Niej ze zwiastowaniem, na jej miłosne fiat Duch Święty zstąpił na Nią i moc Najwyższego osłoniła ją. W ten sposób ukształtował się pierwszy zapłodniony zalążek embrionu ciała, które przyjmowało Słowo. To była maleńka komórka, a w Maryi bardziej jaśniała Boskość niż Człowieczeństwo. Dlatego Maryja, pełna Boga, wybrała się z pośpiechem do św. Elżbiety w blasku swojego boskiego Macierzyństwa i zaśpiewała Bogu: Magnificat anima mea Dominum! Można by powiedzieć, że miała potrzebę… wygadania się, jak często się nam zdarza, kiedy mamy coś ważnego, co chcemy wszystkim przekazać. Maryja nie poszła do Elżbiety, aby upewnić się o tym, co jej powiedział Anioł, aby potwierdzić tajemnicę, którą jej zapowiadał jako rzeczywistą, boską interwencję, mówiąc jej o cudownym macierzyństwie jej kuzynki, starej i bezpłodnej. Maryja nie wybrała się z pośpiechem do św. Elżbiety tylko po to, aby jej pomóc, jak można by łatwo sądzić, choć to nie wyklucza w niej uczucia miłosierdzia, przynajmniej domyślnego w jej czułym Sercu; wybrała się tam, ponieważ jej dusza była pełna, przepełniona radością, gdyż spełniła się obietnica Boża o przyjściu Odkupiciela rodzaju ludzkiego. I rzeczywiście zaśpiewała jak o rzeczywistości, która zrealizowała się w Niej: Raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy, a powiedziała moim Zbawcy, ponieważ zauważała i objawiała, że jest Niepokalana, już wcześniej odkupiona na mocy przewidzianych zasług Odkupiciela, który przyjął z Niej ciało. 

Przy potrójnym boskim kontakcie z jej ciałem i duszą, z Ojcem, który ją osłonił, wynosząc Ją jako odblask swej cnoty, swej odwiecznej i nieskończonej płodności, czyniąc Ją Matką Słowa Wcielonego, Synem, który się w Niej Nią wcielił, i już w łonie odczuwała Go jako swojego Zbawiciela, Duchem Świętym, który uczynił ją płodną, Maryja jaśniała blaskiem najczystszego dziewictwa, uczestnicząc w nieskończonej Świętości Boga, najczystszego ducha. Po tym potrójnym i niewysłowionym kontakcie z Bogiem w Trójcy jedynym nie mogła nie uznać się za niepokalaną, wolną od grzechu pierworodnego, radującą się w Bogu, jej Zbawcy. 

Maryja czuła wielkość swego boskiego Macierzyństwa, rozpoznanego przez św. Elżbietę, kiedy przy spotkaniu nazwała ją Matką Pana, Matką Boga i uznała za wielki honor i radość przyjęcie jej do swojego domu. Św. Elżbieta na pozdrowienie Maryi poczuła uświęcenie, jakie otrzymał syn, którego nosiła już ukształtowanego w swym łonie, ponieważ była w szóstym miesiącu swego cudownego macierzyństwa i zauważyła to, ponieważ syn rozradował się w jej łonie. Nie poruszył się, lecz podskoczył, exsultavit z radości, dał znak radości rączkami, które jakby chciały oklaskiwać Maryję, “unde hoc mihi” i uwielbiał w Niej Słowo Boże w najgłębszym weselu. Św. Elżbieta była zatem pierwszą czcicielką Maryi, a uwielbiając w Niej Słowo, adorowała je prawie tak, jak adorowało się Boga przed Arką Świątyni. 

W powitalnym uścisku z Maryją, poczuła Jej wielkość i świętość i wychwalała ją bardziej niż ktokolwiek inny, cudowny herold kultu należnego Maryi, już zawczasu ośmieszając głupotę tych, którzy ją odrzucają. Nie przesadzała: była pełna Ducha Świętego, nie musiała ważyć słów, one wydobywały się z wewnętrznej radości jej serca, jak to miało dokonywać się we wszystkich pokoleniach aż do końca czasów, ponieważ Maryja, odrośl Jessego, zakwitła według obietnicy Bożej: ≪A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?≫. Łączyła się jak nierozerwalny akord z radosnym kantykiem Maryi: Magnificat anima mea Dominum! 

A ten śpiew radosnej odpowiedzi nie zmniejszał chwały Boga, ukwiecona odrośl Jessego w swej wielkości zrodziła odwiecznego Syna, istniejącą chwałę Boga, Kwiat wyrastający z Ojca w wieczności, Kwiat wyrastający wyrastającego z Maryi. Kwiatem Kwiat odwiecznego poznania Boga, który rodzi Słowo, był kwiatem kwiat pokory Maryi, która nazywając się służebnicą Pańską poczęła i porodziła Słowo Wcielone. 

Św. Elżbieta wysławiając Maryję, dotknęła, można tak powiedzieć, najpiękniejszej mimozy [mimosa pudica, która zamyka się pod dotykiem] chwały Bożej, a na ten dotyk mimoza cała zamknęła się w pachnących liściach, spośród których wyłonił się obiecany Kwiat Jessego, i w woni swojej pokory zaśpiewała: Bóg spojrzał na uniżenie swojej służebnicy. A Pan wyniósł ją na Matkę swojego Syna, uwielbiającą Go w radości swego Serca. Dlatego Maryja zawołała, przyznając rację kultowi oddawanemu jej przez wieki: Błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, te, które Bóg nazwał córkami błogosławionej między niewiastami, nieprzyjaciółki szatana, wroga Maryi. 

 

Zapowiedź  

Dodaj komentarz

Zostaw komentarz